Jestem motocyklistką od niedawna i ostatnio w ramach przygotowań do nadchodzącego wielkimi krokami sezonu motocyklowego oglądam sobie na youtubie filmiki doszkalające technikę jazdy, a także… filmiki z wypadków motocyklowych…
… oglądając je nieraz włos mi się na głowie jeży i wręcz odwracam wzrok, ale staram się patrzeć pod kątem co doprowadziło do danego wypadku i „uczyć się na błędach innych”, ale … w pewnym momencie przeczytałam opinie pod filmikiem i nie mogłam uwierzyć ile jest w ludziach nienawiści i „jadu” do motocyklistów. Oczywiście, jak to najczęściej bywa, najwięcej mają do powiedzenia osoby, które w życiu nie jechały motocyklem, ale … zaczęłam się zastanawiać, czy jako motocykliści jesteśmy naprawdę aż takim zagrożeniem dla otoczenia i czy motocykl jest aż tak niebezpieczny?
Motocykl jest na drodze mniej widoczny niż samochód, jest bardziej podatny na poślizg (zwłaszcza na zanieczyszczonych i mokrych nawierzchniach), nie zabezpiecza przed bezpośrednimi urazami (nie ma np poduszek powietrznych) i pewnie jeszcze wiele innych nie wymienionych, ale jeżeli wsiadając na maszynę mamy tego świadomość i do tego mamy na sobie strój motocyklowy, kask, rękawice i chodzi nam o przyjemność z jazdy, a nie „zapierdalanie” to myślę, że ryzyko jakie podejmujemy jest podobne do tego, gdy codziennie wychodzimy z domu, wsiadamy do samochodu, czy idziemy chodnikiem…
Motocykl to pojazd, który dostarcza wspaniałych wrażeń, jednak przeznaczony jest, jak to „gdzieś” przeczytałam dla ludzi „mądrych”. I jeszcze jeden cytat: „to nie motocykle są niebezpieczne tylko niektórzy motocykliści”.
Niestety jest wielu motocyklistów, którzy bardzo psują opinię innym użytkownikom tych wspaniałych maszyn, ale tak samo jest wielu „idiotów” za kierownicą samochodów i nie powoduje to, że nie wsiadamy do auta.
Dobry motocyklista nie lekceważy praw fizyki, zawsze podchodzi z dużą nieufnością do innych uczestników ruchu, z góry zakłada, co dany delikwent może zrobić i jak wówczas będzie się ratował. Stara się myśleć także za innych, ale wypadki się zdarzają … nie tylko motocyklistom…, nie tylko z winy motocyklistów… i to się nie zmieni.
Ja swoje ryzyko podejmę mimo wszystko, bo jazda na motocyklu daje mi ogromną przyjemność, w ogóle myślę że wszyscy NAPRAWDĘ żyjący ryzykują bardzo często, ale nie rezygnują, bo w życiu nie chodzi o to, żeby PRZEŻYĆ tylko żeby ŻYĆ…
Lwg

Kiedy krótko przed zrobieniem prawa jazdy kat A, oglądałem kompilacje z wypadkami motocyklistów, doszedłem do wniosku, że w 90 procentach wina leży po stronie motocyklisty. Prędkość oczywiscie przede wszystkim. Tzw zapier….anie. Moja pierwsza jazda w czasie kursu po mieście zaowocowała dwoma wymuszeniami na mnie. Tylko dlatego, że jechałem przepisowe 50 km/h zdążyłem wyhamować w porę. Te zdarzenia uświadomiły mi, że odpowiednia prędkość jest istorna.
Smutne, też stwierdzam, że w większości wypadków wina jest po stronie motocyklisty … niestety… (ale NIE ZAWSZE !!!)