Majówka 2019

Pogoda dla motocyklistów jest bardzo ważna (pewnie… są tacy twardziele, którzy jeżdżą w mrozach, deszczach, wiatrach i nie narzekają, słyszałam kiedyś taki tekst, że „nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani motocykliści”), ale jednak większość liczy się z pogodą. Zresztą jeszcze inną sprawą jest fakt czy MUSIMY jechać (bo jesteśmy w jakiejś dłuższej trasie) czy MOŻEMY jechać (jesteśmy w domu i wyglądamy przez okno, sprawdzamy prognozę i … trochę się „czaimy”). Tak niestety jest z tegoroczną majówką (chyba, że ktoś jest z dala od naszej Polski). W tym roku (po takim właśnie śledzeniu prognoz) stwierdziliśmy, że najlepszym pogodowo dniem (w naszej okolicy oczywiście) będzie środa 1-go maja. I tak też było …

Dzień 1 Zaplanowaliśmy sobie w tym dniu ok 400 km, wyszło 450 km. Kierunek: Dolny Śląsk… Pogoda faktycznie dopisała, trasa ustawiona tak jak lubię, czyli trochę wioskami i małymi mieścinami,a trochę szybszymi trasami (odkąd przesiadłam się na większy i mocniejszy motocykl zaczęła mi się podobać szybsza i dynamiczniejsza jazda).

Pierwszym przystankiem był Żmigród i tamtejszy zespół pałacowo-parkowy.Początkowo był tam zamek, który należał naprzemiennie do biskupów wrocławskich, książąt oleśnickich oraz stanowił własność rycerską. W latach 1579 i 1605 zamek trawiły pożary. Nowi właściciele obiektu: rodzina von Hatzfeldt w latach 80. XVII wieku zburzyła jednak fortyfikacje i wzniosła barokowy pałac,który został całkowicie niemal zniszczony przez spalenie w 1945r. Akurat w tym dniu otwarcie miała Restauracja Pałacowa.

Obok znajduje się baszta – najstarsza zachowana do dziś w całości budowla oraz piękny park. Pewnie, gdybyśmy mieli więcej czasu zostalibyśmy tam na dłużej. Polecam tą atrakcję jak najbardziej do zobaczenia i zwiedzenia.

Następnym miejscem, do którego zmierzaliśmy (w sumie był to nasz główny cel) to zbudowany w XIVw Zamek książęcy w Oleśnicy. Wyjechaliśmy na trasę S5 i jechaliśmy w kierunku Wrocławia. Nawigacja prowadziła nas „eską” do samego miasta i potem w S8, ale zdecydowaliśmy się na inną drogę i gorąco ją polecam. W Trzebnicy odbijamy w lewo na Oleśnicę przez miejscowości Zawonia i Dobroszyce … przepiękne widoki i super droga … ciągnące się pola kwitnącego rzepaku (o zapachu nie wspominam, bo jednym pachnie…, a innym śmierdzi) spowodowały, że nie mogliśmy się oprzeć i zrobiliśmy parę fotek …

Do zamku trafiliśmy bez problemu … z zewnątrz okazały, ładny budynek (nie jakaś ruina), możliwość zwiedzania …, ale niestety … mnie osobiście rozczarował. Po wejściu na dziedziniec jeszcze mi się nawet podobało, ale wnętrza bardzo psuje fakt, iż większą część zajmuje internat hufców pracy i sale lekcyjne młodzieży. Ciekawostkę stanowiła sala tortur … Mimo wcześniejszych planów nie spędziliśmy tam dużo czasu, bo po prostu nie ma tam wiele do zwiedzania. Część zamku jest też zaadaptowana jako hotel.

Spodobała mi się natomiast Brama Wrocławska, przylegają do niej zachowane fragmenty średniowiecznych murów obronnych. Jest to jedyna z czterech bram, które się zachowały w Oleśnicy, odrestaurowana w 2001 roku wieża Bramy Wrocławskiej pełni dzisiaj rolę galerii sztuki. Atrakcje leżą niedaleko od siebie, więc na pewno niczego nie przeoczycie …

Wyjeżdżając z Oleśnicy poczuliśmy pierwsze podmuchy średnio przyjemnego wiatru, ale słoneczko jeszcze pięknie świeciło, więc udaliśmy się do następnej i ostatniej (planowanej) w tym dniu atrakcji, czyli opuszczony Pałac Myśliwski w Mojej Woli. Po drodze przejeżdżaliśmy przez Goszcz… od razu zapaliła mi się czerwona lampka (bo gdzieś czytałam o pałacu w Goszczu) i mówię do Krzysia przez interkom, że gdzieś tu musi być pałac… no i był, nie sposób go przeoczyć przejeżdżając przez wieś. Jest to pałac, a właściwie ruina rodziny von Reichenbachów. Niestety budynek, a właściwie to co z niego zostało, otoczone jest wysokim betonowym płotem. Miejsce uważam za ciekawe, ale tylko przejazdem… nie jako cel sam w sobie.

Pałac Myśliwski w Mojej Woli… to był strzał w dziesiątkę. Magiczne, piękne miejsce… Ten niesamowity pałac został zbudowany w 1852 roku dla księcia brunszwicko-oleśnickiego Wilhelma. Od 1945 r nie miał gospodarza, został zamknięty i zabezpieczony. Później ulokowano w nim jeńców wojennych, którzy pracowali w nadleśnictwie przy pozyskiwaniu drewna oraz zalesianiu. Następnie powstał tam Ośrodek Doskonalenia Robotników Leśnych, potem Ośrodek Szkolenia Zawodowego W latach 1951/1952 rozpoczęło w pałacu działalność Technikum Leśne im. Bolesława Bieruta. Była to pierwsza w historii leśnictwa szkoła dla dziewcząt. Technikum Leśne zakończyło swą działalność w czerwcu 1975 roku, a pałac pozostał własnością Lasów Państwowych. W latach 1975-1988 ponownie mieścił się w nim Leśny Ośrodek Szkoleniowy, następnie w latach 1988-1992 hotel dla robotników leśnych.
Od 1992 r. pałac jest nieczynny, został przekazany gminie i sprzedany osobie prywatnej. Naprawdę wielka szkoda, że takie piękne miejsca niszczeją …

Po wyjeździe z Mojej Woli pogoda zaczęła się troszkę psuć… ja oczywiście zaklinałam rzeczywistość i twierdziłam, że nie zmokniemy (minęliśmy Antonin, do którego na pewno chcemy wrócić i zobaczyć tamtejszy pałac)… niestety w okolicach Jarocina dopadł nas deszcz, nie jakaś tam wielka ulewa, ale jednak… wcześniej musiało jednak nieźle padać, bo mokry asfalt utrzymywał się przez wiele kilometrów. Wróciliśmy do domu uśmiechnięci i zadowoleni – pierwszy dzień majówki wykorzystany na maksa …

Dzień 2 Jeden dzień odpoczynku i … dzisiaj albo wcale (tak mówiły nam prognozy), więc nie było się nad czym zastanawiać… jedziemy. Czuliśmy od samego początku, że pogoda, jeżeli chodzi o wiatr daleka jest od ideału (ale w końcu to nie pierwszy raz i chęć jazdy zwyciężyła). Postanowiliśmy odwiedzić tym razem miejsca niezbyt odległe, które zawsze wydawały się „za blisko”. Udaliśmy się do Biedruska koło Poznania, mieszkamy niedaleko, a nawet nie wiedziałam, że jest tam pałac, a właściwie zespól pałacowo-parkowy z wystawą sprzętu wojskowego (armaty, wozy bojowe i samolot). Obecnie jest to własność prywatna, powiedziałabym że lekko zaniedbana i niedoinwestowana, ale widać, że „coś” się dzieje…

Następnie udaliśmy się do Opalenicy zobaczyć pomnik pierwszego motocykla LECH, o którym pisałam już w ubiegłym roku, gdy zgłębiałam tajemnicę: „skąd wziął się motocykl”. Lech – był to pierwszy polski motocykl produkowany w Opalenicy w latach 1929-1932.
Motocykl skonstruowany przez inż. Władysława Zalewskiego. Przedsiębiorstwo oferowało Lecha na wyposażenie dla Wojska Polskiego, jednak kryzys gospodarczy i kilkuletni brak decyzji Wojskowego Instytutu Badań Inżynierii w Warszawie ostatecznie pogrążyły projekt. Wyprodukowano tylko kilkadziesiąt sztuk. Pomnik znajduje się na placu Piłsudskiego.


Wiatr przeszkadzał, ale i tak „zrobiliśmy” 200 km.

Łącznie nasz majówkowy wyjazd nabił nam 650 km, może nie jest to zawrotna cyfra, ale w końcu nie liczą się tylko kilometry, ale poznane miejsca i napotkani ludzie. Cała trasa pokonana z moim mężem i nawigatorem, bo ja planuję, ale On zawsze w trasie prowadzi i mi taki układ bardzo odpowiada … Lwg