… to coś zupełnie nie dla mnie (nawet na krótkiej przejażdżce). Zresztą już kiedyś pisałam, że towarzystwo na wyjazdach motocyklowych to dla mnie istotna sprawa.
Niestety mój Krzysiu organizuje czas na zaplanowane (co najmniej całodniowe) wyjazdy, a jeżeli chodzi o „małe wypady” na ratunek przybywają moje dzieci. Starszy syn ma już prawo jazdy i może nareszcie „oficjalnie” kierować pojazdami, w tym naszym quadem, który jak do tej pory więcej stał niż jeździł, a młody jeździ z nim jako pasażer. Chłopakom bardzo się podoba ta forma rozrywki … ja szczerze mówiąc jakoś „nie poczułam” jazdy quadem. Wcześniej nim trochę pojeździłam, ale nie było między nami chemii … motocykl to zupełnie inna sprawa, przeszłam z nim na Ty i zakochałam się … chyba z wzajemnością !
Co prawda trochę się rozbiegamy, jeżeli chodzi o teren do przejażdżek, oni najchętniej jeździliby szutrami i polami, a mój motocykl niezbyt się do tego nadaje … piach i dziury to zupełnie nie „nasza” bajka. Zawsze jednak znajdujemy jakiś kompromis, a wycieczki są miłą odskocznią od codzienności.